30/12/2024
Sopot w ostatnich tygodniach wojny:
Barbara Berner-Kosianowska, powstanka warszawska, wspomina, jak pod koniec wojny szukała z rodziną mieszkania w Sopocie:
„Mama miała w Orłowie matkę, ojca i siostry. Dostaliśmy przepustkę i pojechaliśmy do Orłowa nad morzem.
Myśmy w wojnę przyszli: Rosjanie zaczęli walić tam katiusze, wszystko niszczyli, burzyli piękny Gdańsk. Był chyba już koniec wojny, kiedy powiedzieli nam, że możemy iść do Sopotu – będziemy mieli gdzie mieszkać. W Warszawie myśmy już nic nie mieli, wszystko było stracone. Do Sopotu szliśmy na piechotę, jeszcze psa miałam na ręku.
I tam rzeczywiście znaleźliśmy puste mieszkanie: po prawej stronie była biblioteka, cała w książkach w skórach, po lewej ogromna jadalnia – jeszcze na stołach stały filiżanki, jakby ktoś na nas czekał. Była kuchnia z wyjściem na ogród, na górze sypialnie. Meble… No, Boże kochany, raj. To była willa naprzeciwko kościoła, zupełnie na środku Sopotu, ale bardzo schowana, bo w takim zaułku.
Długo to nasze życie nie trwało, bo przyszli z rządu i powiedzieli: – Wynoście się stąd, bo to za dobre mieszkanie dla was. – A już wszystkie inne były pozabierane. Szukaliśmy i znaleźliśmy dom daleko, już prawie koło Orłowa. Wzięliśmy jakieś fotele, coś i pojechaliśmy się tam urządzić. Niestety z jednej strony dach był zarwany, nie było ciepło, bo to już zima, wody nie było, tylko strumyki... Ale jakoś tam się urządziliśmy, jeszcze z tymi walizkami, które mieliśmy. Potem Rosjanie zabrali je i żeśmy zostali bez niczego. Mieliśmy tylko jakąś kozę, a żeby było coś do jedzenia, zaczęłam pracować w Czerwonym Krzyżu. Byłam kelnerką, mama też, tam żeśmy się mogły najeść i jeszcze do domu brałyśmy całą kankę zupy – mieliśmy psa, więc ten pies też trochę dostał. Jakoś przeżyliśmy.
W Sopocie Niemców zostało bardzo mało. Do domu, co myśmy zajęli jako drugi, przyszedł pan Herr von Flatte – bardzo sympatyczny, starszej daty – i zamieszkał z nami. W piwnicy były jeszcze jakieś pamiętniki, książki... Pamiętam, przyjechali ci Niemcy, którzy tam mieszkali wcześniej, i byli cali szczęśliwi, że te książki i pamiętniki mogli zabrać”.
Na pierwszym planie instruktorki, a do niedawna studentki wydziału Hodowli Drobnego Inwentarza SGGW po przydziale placówki do pracy. Sopot, 14 czerwca 1946. Fot. zbiory Karola Roga / Archiwum Historii Mówionej - Dom Spotkań z Historią/Karta