
20/12/2022
Coś z serii moich rekonstrukcji niezwyklych, ciekawych czapek wojskowych epoki napoleońskiej; czapka typu ułańskiego adiutanta gen, Rappa 1813-1815 Odtworzona na podstawie zalączonego malunku
Stowarzyszenie Klub Miłośników Dawnych Militariów Polskich jest kontynuatorem założonego w 196
Otwórz jak zwykle
Coś z serii moich rekonstrukcji niezwyklych, ciekawych czapek wojskowych epoki napoleońskiej; czapka typu ułańskiego adiutanta gen, Rappa 1813-1815 Odtworzona na podstawie zalączonego malunku
Zarząd Stowarzyszenia Klub Miłośników Dawnych Militariów Polskich składa swym Członkom i Kolegom, ich Rodzinom i Przyjaciołom, oraz wszystkim Sympatykom naszego Stowarzyszenia najlepsze życzenia świateczno - noworoiczne, zdrowia i powoodzenia !
19 grudnia 2022 r. zapraszamy na g. 18 do Staromiejskiego Domu Kultury w Warszaw (Rynek Starego Miasta 2) na wykład Jacka Jaworskiego pt. Oriient i Egzotyka w Oddziałach Wojska Polskiego od XVII do XX wieku.
Wszystkim gościom i prelegentom serdecznie dziękujemy za udział w Konferencji i zapraszamy do udziału w przyszłorocznych wydarzeniach organizowanych przez nasze Stowarzyszenie 🙂
ZAPRASZAMY !
Od 12 b.m. w księgarniach do nabycia będzie książka prezesa SKMDMP, Jacka Jaworskiego pt. Powstanie Listopadowe. Fakty Znane i Nieznane. Książka mocno różni się od dotychczasowych opracowań na temat powstania 1831 r. Nie ma tu często powtarzanych analiz przyczyn wybuchu powstania, chronologii zdarzeń, opisu bitew i sylwetek dowódców. Wszystko to już było. Autor skupia się natomiast na opisie i analizie nieznanych, nieporuszanych dotąd wątków i faktów z powstania 1831 r. , przedstawia m.in. nieopisane w innych książkach historie formacji powstańczych i ich umundurowamnie,, prezentuje zagranicznych ochotników czy przedstawia niezwykłe wynalazki militarne tamtej epoki Książka zawiera bogatą ikonografię, na którą składają się głównie niepublikowane dotychczas ilustracje.
SPIS TREŚCI
WSTĘP...................... s.
ROZDZ. I
MIĘDZYNARODOWE USYTUOWANIE POWSTANIA LISTOPADOWEGO
I JEGO INICJATYWY NA POLU DYPLOMATYCZNYM..........................................................s.
ROZDZ. II
TRZY KOLORY: BIAŁY, CZERWONY, NIEBIESKI.
RZECZ O BARWACH NARODOWYCH W POWSTANIU LISTOPADOWYM…………… s.
ROZDZ. III
NIEZWYKŁE WYNALAZKI, OSOBLIWOŚCI I POMYSŁY TECHNICZNO - MILITARNE POWSTANIA LISTOPADOWEGO I OKRESU OKOŁOPOWSTANIOWEGO………......... s.
ROZDZ. IV
ZAGRANICZNI OCHOTNICY……………………………………………………………………s.
ROZDZ. V
POWSTAŃCY SPOD ZNAKU TRUPIEJ GŁÓWKI.................................................................... s.
ROZDZ. VI
HUZARZY POWSTANIA LISTOPADOWEGO.......................................................................... s.
ROZDZ. VII
KOZACY W SŁUŻBIE POLSKIEJ W 1831 R……………………………………………………s.
ROZDZ. VIII
LANSJERZY NOWEJ LEGII NADWIŚLAŃSKIEJ W POWSTANIU
LISTOPADOWYM ………………………………………………………………………………...s.
ROZDZ. IX. LITEWSKIE LEGIONY ...................... s
ROZDZ. X
KOSYNIERZY POWSTANIA LISTOPADOWEGO……………………………………………s.
RZDZ. XI
CZY W 1831 ROKU POLACY MOGLI WYBIĆ SIĘ NA NIEPODLEGŁOŚĆ?.................... s
ROZDZ. XII
POŻEGNANIE Z BRONIĄ OCZAMI ŻOŁNIERZA ................................................................ s.
BIBLIOGRAFIA ............................................................................................................................. s.
https://www.bing.com/ck/a?!&&p=4a6162898f97b200JmltdHM9MTY2NDc1NTIwMCZpZ3VpZD0yNjlhZjQyOC02OTUzLTY1YmQtM2YyYi1mOTQ1NjhlNjY0MDgmaW5zaWQ9NTE4Mw&ptn=3&hsh=3&fclid=269af428-6953-65bd-3f2b-f94568e66408&psq=sbm+powstanie&u=a1aHR0cHM6Ly93d3cud3lkYXduaWN0d29zYm0ucGwva3NpYXprYS9wb3dzdGFuaWUtbGlzdG9wYWRvd2UtZmFrdHktem5hbmUtaS1uaWV6bmFuZS8&ntb
Na Litwie ukazała się litewska wersja ksiązki wiceprezesa SKMDMP, Jacka Jaworskiego ,,Litewski Kontekst Wojny Polsko-Rosyjskiej 1831 r.", wydanej w 2011 r. przez Napoleon V. W j. litewskim tytuł jest: ,,Rok 1831. Litewski Wybór". Ksiązka ma rozszerzony tekst i wiele dotąd niepublikowanych iustracji
15 listopada 2021 o g. 18 na zebraniu naukowym naszego Stowarzyszenia w Staromiejskim Domu Kultury, Rynek Starego Miasta 2, wiceprezes Jacek Jaworski zaprezentuje prelekcję pt. ,,UMUNDUROWANIA LEGIONU POLSKIEGO NA WĘGRZECH I W SIEDMIOGRODZIE 1848-49". Będą zaprezentowane rekonstrukcje czapek wojskowych tych formacji
Kosynierzy regularnych pułków piechoty powstania listopadowego
Może nie wszyscy wiedzą, iż proces powstawania oddziałów kosynierskich nie rozpoczął się od nowotworzonych pułków piechoty, a od rozbudowy wszystkich przedpowstaniowych pułków piechoty liniowej ,,starej formacji”. Powiększano je o trzecie i czwarte bataliony, a to oznaczało wprowadzanie w ich strukturę pododdziałów kosynierskich, co następowało już od końca grudnia 1830r. Praktycznie każdy z dotychczasowych pułków piechoty starej ,,konstantynowskiej” szkoły, rozrósł się o nowe bataliony i kompanie czy choćby plutony kosynierskie, choć mówią o tym tylko nieliczne wzmianki z tamtej epoki.
W przeciwieństwie do trzecich batalionów, które osiągnęły gotowość do działania już między 3 a 10 stycznia, czwarte, całkowicie kosynierskie i zapełnione w większości rekrutami nie osiągnęły gotowości bojowej do czasu rozpoczęcia wojny z Rosją (sformowano je między 3 a 10 lutego). Dlatego skierowano je do twierdz (Modlin i Zamość) a także użyto je w zgrupowaniach generałów Józefa Dwernickiego i Juliana Sierawskiego działających na drugorzędnych kierunkach.
W relacjach z bitew i kampanii brakuje jednak jasnego stwierdzenia o tym, iż dana jednostka to oddział kosynierski; to bardziej kwestia dedukcji i analizy niż rezultat oparcia się o jednoznacznie brzmiące źródło. Tym bardziej trudno o szczegółowe sprecyzowanie ilościowego składu kosynierów tych jednostek.
I tak, ze wspomnień gen. Henryka Dembińskiego wynika np. interesujący fakt – nowoutworzony 4. Batalion 3. Pułku Strzelców Pieszych 3. Brygady gen. Piotra Szembeka (w 1. Dywizji) w ponad 2/3 uzbrojony był w kosy. Przed powstaniem pułk stacjonował w Płocku. Pierwszym dowódcą był płk hr. Antoni Giełgud, ostatnim płk Jan Suchodolski. Pułk walczył pod Wawer (19 lutego), Grochowem (25 lutego), Rożanem (22 kwietnia), Jakubowem (29 kwietnia), Jędrzejowem (13 maja), Ostrołękom (18 maja), Karczmą Wesoła nad Muchawką (24 maja). Wziął udział w wyprawie gen. A. Giełguda na Litwę, walcząc tam pod Wilnem (16 i 17 czerwca), Poniewieżem (5 lipca) Szawlami (8 lipca), Mieszkuciem (10 lipca), Malatami (16 lipca), Żdzięciołem (24 lipca). Po powrocie do Polski stoczył bitwę pod Utratą (16 sierpnia i bronił Warszawy (6 i 7 września). W ciągu wojny pułk otrzymał 11 krzyży złotych i 20 srebrnych.
Zapiski Dembińskiego pozwalają poszerzyć zakres mało dostępnej wiedzy źródłowej o uzbrojeniu w kosy części regularnej, przedpowstaniowej piechoty. Tytułem przykładu niech posłuży fakt, że nowoutworzony 4. Batalion mjr Teofila Szpotańskiego 4. Pułku Piechoty Liniowej, słynnych ,,Czwartaków”, który miał na stanie 50 kos. Nawet przy takim uzbrojeniu, jak podkreślał gen. Dembiński, piechota ta stanowiła ,,wybór” jego korpusu podczas wyprawy na Litwę.
4. Batalion organizował się najdłużej i gdy 10 lutego trzy pierwsze bataliony ,,Czwartaków” były już gotowe, połączył się nimi na krótko przed bitwą pod Grochowem. W Olszynce 4. Batalion przeważnie prażył ogniem, nie ścierając się bezpośrednio, stąd jego kosy nie były w użyciu. Pod Ostrołęką poległ dowódca 4. Batalionu, kawaler krzyża Virtuti Militari, mjr Szpotański. Po bitwie jego żołnierze udali się z gen. H. Dembińskim na wyprawę na Litwę.
Kwestia uzbrojenia w kosy ,,starych” pułków dotyczy także korpusu gen. J. Dwernickiego. Na początku wojny na radzie wojennej obradującej w nocy z 6 na 7 II 1831r. gen. Dwernickiemu powierzono dowództwo osobnego korpusu, który dopiero miał powstać i działać na prawym skrzydle armii polskiej. Korpus składał się głównie z jazdy. Jego piechotę tworzyły czwarte (rekruckie) bataliony starych pułków liniowych: 1., 2., 5. i 6. liczące po 800 ludzi. Poza ogólną wiedzą, o tym, że dla czwartych batalionów brakowało karabinów i tę część żołnierzy musiano dozbrajać kosami, niewiele istnieje wskazówek, iż wyżej wymienione pułki (bataliony) to kosynierzy. Wprost mówi o tym raport uczestniczącego w wyprawie gen. Dwernickiego na Wołyń, ppłk. Piotra Łagowskiego z dn. 26 lutego: ,,Rozkaz gen. Dwernickiego do wymarszu naprzód podwoił zapał podofficerów i żołnierzy. Nakoniec 25 lutego płk Kozakowski doszedłszy z kosynierami do wsi Łagowa na trakcie od Zwolenia do Puław, dn. 26 ruszył pod wieś Górę”.
Więcej nt. obecności kosynierów u Dwernickiego wywnioskować można z źródeł pośrednich. Jednym z nich jest wspomnienie chłopa – kosyniera zamieszczone w tajnym czasopiśmie ,,Kosynier” z 1862r. Jego opowiadanie jest pisaną w pierwszej osobie relacją weterana walk z roku 1831. Po powrocie po 30 latach (należy domyślać się – po przymusowej służbie w armii rosyjskiej) do rodzinnej wioski opowiada o swoich losach zgromadzonym w jego chacie rówieśnikom i młodzieży. Na wojnę wyruszył jako młody parobek i wstąpił do kosynierów. Służył pod dowództwem gen. J. Dwernickiego. Wspominając bitwę pod Stoczkiem (14 lutego) wymienia walczących tam krakusów i kosynierów: ,,co to nie dokazywały krakusy i kosyniery pod Stoczkiem i w tę pędy za niemi kosyniery. Do dziś dnia pamiętają Moskale krakusów i kosynierów”.
Ponadto w komentarzu do śpiewnika pieśni patriotycznych z XIX i XXw.w. pt. ,,Pieśń ujdzie cało” Leona Łochowskiego, o bitwie pod Stoczkiem czytamy: ,,W czasie tej bitwy wielką rolę odegrali, jak w 1794 r., kosynierzy”.
Kosy pozostawały na uzbrojeniu części piechoty Dwernickiego do 13 marca kiedy to w drodze na Wołyń wkroczył do Zamościa i zatrzymał się tu do 3 kwietnia. Biorąc pod uwagę świetnie zaopatrzone magazyny broni twierdzy zamojskiej, należy uznać, że Dwernicki skorzystał z nich, pozostawiając tu kosy a dobierając dla swej piechoty karabiny. W każdym bądź razie w trakcie zwycięskiej bitwy pod Borelem na Wołyniu (18 – 19 kwietnia) kosy już nie występują.
Jacek Jaworski, wrzesień 2021 r.
Wiecie co to za huzar?, ja wiem, ale tak z ciekawości, dla zorientowania się kto odgadnie. Dodam, że ten oficer jest Polakiem
NIEZWYKŁE PROJEKTY DOKONYWANIA DESANTÓW W EPOCE NAPOLEOŃSKIEJE
Współcześnie wojskowi wkraczają nawet w środowisko wodne, wykorzystując foki czy delfiny do przeprowadzania podwodnych dywersji. Okazuje się, że zaprzęganie zwierząt morskich do celów wojskowych, w tym transportowych, towarzyszyło myśli militarnej już w odległej w przeszłości.
1.
W epoce napoleońskiej rodziły się liczne, często fantastyczne palny załamania brytyjskiej zasady ,,splendid isolation”. Wszystkie miały na celu zminimalizowanie zasadniczej przeszkody jaką na drodze do podboju Anglii, stanowił kanał La Manche. Napoleon zgromadził wojska w portowym Boulogne i ponad 1000 statków transportowych, lecz różne czynniki wciąż opóźniały termin inwazji. Podczas oczekiwania na jej rozpoczęcie pojawił się w obozie niejaki Quatremere – Disjouval, który sam siebie uważał za wielkiego wynalazcę. Najnowszy jego pomysł, który pragnął przedłożyć Napoleonowi to użycie …delfinów jako wierzchowców dla oddziałów desantowych. Wszyscy oficerowie jacy zapoznali się z tym planem wyśmiewali się z racjonalizatora i pukali się w czoło. Wyjątek stanowił o dziwo marszałek Louis Davout. Ten trzeźwo rozumujący oficer dał się uwieść fantastycznej i barwnej wizji kawalerii na grzbietach delfinów, dokonującej zmasowanego ataku na wybrzeża Anglii. Przedłożył projekt Napoleonowi, który po jego przeczytaniu osłupiał. Dowiedział się z niego, że należy dokonać masowych odłowów tych ,,cieląt morskich”, wytresowanie ich w specjalnych basenach, wykonać specjalne uzdy, wędzidła, siodła i wsadzić na ich grzbiety tyralierów i strzelców konnych gwardii. By zapobiec zanurzeniu się delfina, wynalazca przewidział przytroczenie do jego boków dwóch worków z powietrzem, uniemożliwiającym mu nurkowanie. 30 stronic szczegółowego memorandum rozzłościło tylko cesarza, który w pierwszym odruch chciał wysłać wynalazcę do domu wariatów. Jeszcze przez pewien czas czynił uszczypliwe uwagi pod adresem promotora ,,morskiej kawalerii” – marszałka Davouta.
2.
W armii francuskiej pracowano jednocześnie nad wszelkimi innymi sposobami pokonania przeszkody wodnej jaka stała na przeszkodzie podboju Wielkiej Brytanii. W 1798r. powstał projekt pływającej fortecy inwazyjnej ogromnych rozmiarów. Na pokładzie mogła pomieścić co najmniej kilka szwadronów kawalerii, oddziały piechoty i artylerię. Napęd fortecy stanowić miały cztery wiatraki, nadające ruch obrotowy kołom łopatkowym.
Francja w epoce napoleońskiej zamierzała przerzucić swe wojska przez kanał La Manche dwukrotnie: w roku 1801 i w latach 1803/5. W obu przypadkach wojska koncentrowały się w Boulogne, a wylądować miano na angielskim wybrzeżu miedzy Hastings i Dover, tj. przebywając drogą morską 27 mil morskich, czyli 50 km. Pokój zawarty w Amiens w marcu 1802r. uczynił ten plan bezzasadnym. Podczas drugiej próby w 1803r. skoncentrowało się w Boulogne 100 tyś. ludzi mając do dyspozycji 2300 statków przewozowych czyli łodzi wiosłowych z 2 – 3 działami, mogące wziąć 60 – 100 ludzi. Zablokowana w swych portach flota francuska musiała jednak odkładać akcję z roku na rok. Zniecierpliwiony zwłoką Napoleon skierował armię przygotowaną do desantu na wschodnie granice Francji.
Na szczególną uwagę zasługuje przeprawa jaką zaplanowano w sztabie armii francuskiej w 1802r. Przewyższała ona wszystko co planowano dotąd w tym zakresie. Był to zakrojony na niebywała skalę plan inwazji na wyspy brytyjskie. Miał się stać spełnieniem marzeń Napoleona dokonania podboju Anglii. Atak, w myśl tego planu miał przebiegać trojako: z powietrza przy pomocy balonów, drogą morską przy użyciu łodzi desantowych oraz podmorskim tunelem, wykonanym na zasadzie szeroko w tym czasie stosowanych podkopów pod pozycje nieprzyjaciela. Swoją drogą wielka musiała być wiara w ówczesne możliwości techniczne, jeśli zaplanowano budowę takiego tunelu, choć nawet współcześni budowniczowie tunelu pod kanałem La Manche, latami zmagali się z trudnościami wynikającymi z jego budowy.
Cesarz nadal dbał o swą flotę wojenną i utrzymywał w ciągłym pogotowiu obóz warowny w Boulogne. Nigdy nie porzucił myśli o inwazji na Anglię, która subsydiowała kolejne anty napoleońskie koalicje. O determinacji Napoleona w tym zakresie świadczy dobitnie pochodzący z późnego okresu bo z lat 1810- 1812 inny, niezwykły projekt. Mieścił się zaledwie na jednej stronicy druku i dwóch stronicach kolorowanych ręcznie wykresów. Jednak przez swą oryginalność i nowatorstwo mógł, stanowić zasadniczy zwrot w zakresie środków przeprawowych i desantowych. Autor pomysłu pozostaje nieznany, lecz, w związku z tym, że przedstawiony został w języku polskim, przypuszcza się, chyba nie bezpodstawnie, że mógł być nim bezimienny oficer lub urzędnik inżynierii wojsk Księstwa Warszawskiego. Opis ,,płynącego Kastellu czyli Fortecy” wskazuje na ogromne jego rozmiary – 400 m długości i 175m szerokości. Mogła zabrać na pokład aż 10 tyś. wojska kilkaset koni i armaty. Ta gigantyczna tratwa miała być zbudowana z 7 warstw belek, Poruszana była 26 wiosłami z każdej burty, notabene burty krótszej. Wiosła poruszały wiatraki za pomocą systemu przekładni (pałąki do dyrygowania wioseł”). W razie ciszy morskiej, mogły je zastępować konie. . Na tratwie rysunki ukazują dwupiętrowe budynki, 4 magazyny amunicji i ,,budowy mechaniczne) oraz umocnienia ziemne(piersi obrony, tworzące parapet ochronny dla wojska i zaopatrzone w strzelnice dla armat. Dachy zabudowań umocniono balami i workami z piaskiem tudzież ubitą gliną.. Ziemne mury wzmocnione były kamiennymi filarami. Na maszcie, pod banderą mieścił się kosz obserwacyjny, w którym pikieta wartę odprawia. Do utrzymywania kursu służyły ,,styrniki”, a do cumowania na wodzie 12 kotwic z windami.
Ta pływająca forteca powinna odpowiadać trzem zasadniczym warunkom: Stateczności pływalności, , żeglowności. O ile pierwszy warunek mógł być zapewniony przez znaczną szerokość tratwy i nisko położony środek ciężkości, to dwa pozostałe przysparzały już wiele problemów. Pływalność przy tak gigantycznej masie, musiał być ograniczana przez zalewanie jej przez fale, a żeglowność, z kolei, poprzez prostokątny kształt konstrukcji musiała być znikomą. To samo dotyczyło zwrotności. Reasumując, tratwa przewozowa była nisko wystającym, bardzo statecznym, lecz bardzo powolnym i niezwrotnym statkiem. I nie nadawał się do żeglowania po wodach zazwyczaj wzburzonego Kanału La Manche.
Przy całej swej pomysłowości, projekt ten wydaje się być mocno spokrewniony z wcześniej, bo w 1798r. zaplanowaną platformą desantową francuskiej konstrukcji. Zbieżność rozwiązań technicznych nasuwa nawet myśl o plagiacie. Wcześniejsza idea tratwy desantowej zasadzała się bowiem na takim samym napędzie zawdzięczanym czterem wiatrakom o poziomo ustawionych skrzydłach. Różnica polegała na tym, iż poruszały one nie wiosła, a koła łopatkowe. Odmienny też był kształt tratwy; ukośne krótsze boki ułatwiały rozcinanie fal.
3.
Wg francuskich źródeł autorem pomysłu tratew był wybitny matematyk, fizyk, wynalazca geometrii wykreślnej a zarazem oficer artylerii Gaspard Monge, który zamówił skonstruowanie tych olbrzymich tratew długich na 700 jardów i szerokich na 350 jardów. Od 1792r. Monge sprawował funkcję ministra floty i kolonii. Miał więc ku temu wszelkie możliwości by swe plany skutecznie wcielać w życie. Najbardziej jednak oryginalny odzew na te plany nastąpił ze strony francuskich grawerów, rytowników, artystów i drukarzy, który hurmem pospieszyli z eksploatacją patriotycznego motywu, publikując swe impresje na temat sekretnej broni desantowej - gigantycznych machin pływających o napędzie wiatrakowym, kołowym lub wiosłowym, wypełnionych po brzegi piechotą, kawalerią i artylerią. Miało to znamionować rychły i niechybny podbój wysp brytyjskich. Francuskie ich wizerunki miały najwięcej wspólnego z oficjalną propagandą, która usiłowała przekonać najbardziej łatwowierną część społeczeństwa, że opcja inwazji na Anglię jest wciąż poważnie brana pod uwagę. Jednak ówczesna publikacja pt. ,,Recherse sur l´Usage des Radeaux pour une Descente” w całości odnosi się do tych chimerycznych środków transportu, podaje też skomplikowane statystyki dowodzące absurdalności takiego planu, który, jak się zdaje, nie był poważnie traktowany przez ludzi u steru nawy państwa: ,,Jedna taka tratwa wymagałaby użycia 30 drzew sosnowych, jeden za drugim, by mogła mieć założoną długość, 900 potrzebne jest na uzyskanie jej szerokości, a 80dla osiągnięcie jej wysokości. Łącznie daje to 216000 pni, każdy o grubości jednej stopy i objętości 60 m 2. Każda stopa kwadratowa to waga 52-55 funtów, co daje od 3120 do 3300 stóp tj. tyle ile mieści się na 3 wozach., a całość drewna wymagałaby do przewiezienia 618 tyś. wozów. Ogólna waga tratwy musiałaby wynieść 44,500t.”
Brytyjscy drukarze kopiowali francuskie ryciny dodając do nich własne podpisy, np. ,,Prawdziwy widok francuskiej tratwy do planowanej inwazji na Anglię. Narysowany na podstawie oryginału w Brest”, lub: ,,Rytowane na podstawie wskazań francuskiego jeńca” Dodawano też szereg szczegółów jak: długość 2100 stóp, 1500 stóp szerokości, zabiera na pokład od 500 do 600 armat 36-cio i 48-mio funtowych, na każdym końcu ustawiony jest wiatrak napędzający koło wodne, po środku stoi fort z licznymi moździerzami i załogą.
4.
5.
6.
Dążność do jak największej sprzedaży rycin i jednocześnie chęć wywołania sensacji spowodowała, że wersje pływających tratew mnożyły się, prześcigając jedna drugą w ich wielkości, uzbrojeniu itp. Dlatego też w krótkim czasie same ich wizerunki zaczęły żyć własnym życiem, a fantazja zastępowała rzeczywistość. Tym nie mniej liczne plakaty i ryciny tratew desantowych stymulowały brytyjski patriotyzm i budziły czujność wobec spodziewanej francuskiej inwazji. Na ile była ona realna, świadczą nie pozostawiające złudzeń słowa Napoleona wypowiedziane w 1797r. do ministra spraw zagranicznych Charlesa Taylleranda: ,,Trzeba unicestwić brytyjską monarchię, lub oczekiwać na jej zniszczenie przez intryganctwo samych wyspiarzy. Obecna chwila daje nam kapitalną możliwość. Skoncentrujmy wszystkie nasze wysiłki na flocie i zetrzyjmy Anglię z powierzchni. Dokonajmy tego, a Europa będzie u naszych stóp”.
7.
Napoleon porzucił plan dokonania inwazji na Anglię, gdy ostatecznie zdał sobie sprawę, że nigdy nie zdoła przekroczyć Kanału, dopóki potężna Royal Navy patroluje ten obszar morski. Admirał John Jervis miał rację gdy mówił: ,,nie twierdzę, że Francuzi nie mogą tu dotrzeć. Ja utrzymuję tylko, że nie są oni w stanie przejść przez morze”. Gdy rozważany także plan ataku na Anglię poprzez podmorski tunel, a również nalot balonowy upadł, Napoleon zdecydował ostatecznie uderzyć Anglię w sposób pośredni przez podbicie Egiptu, gdzie Anglicy mieli swe ważne interesy handlowe.
Jacek Jaworski 16 lica 2021 r.
Publikujemy tekst Wiceprezesa Stowarzyszenia, kol. Jacka Jaworskiego nt. niezwykłych rodzajów uzbrojenia ochronnego (cz. I):
KURIOZALNE UZBROJENIE OCHRONNE
NA PRZESTRZENI WIEKÓW (CZ. I)
Jednym z głównych wątków historii techniki wojskowej jest współzawodnictwo między środkami rażenia, a środkami niwelującymi ich wpływ na ludzi i budowle. Od średniowiecza tempo tego wyścigu dyktuje rozwój artylerii i innej broni palnej. O ile stosunkowo łatwo jest chronić przed pociskami budowle, przez ustawianie masywnych osłon, a potem w razie potrzeby przez pogrubianie ich i zastępowanie budulca materiałami o większej wytrzymałości, o tyle ochrona ludzi stanowi zadanie znacznie trudniejsze. Przyczyną jest sztywność i ciężar osłon, które czym lepiej chronią ciało, tym bardziej ograniczają jego elastyczność i zdolność ruchu. Z tego powodu, w pewnym momencie z wojsk zaczęto wycofywać osobiste uzbrojenie ochronne, bowiem przy jego parametrach na granicy ergonomii człowieka, i tak były łatwo przebijane przez pociski broni strzeleckiej. Jednak proces ten miał swoje granice. Żaden sposób uchronienia się przed pociskiem nie mógł być wzgardzony, nawet jeśli osłonę stanowiła tektura, jedwab, tarcza czy zbroja z obu wojen światowych, a nawet … lustra.
Dziełko Johana Wilhelma Schmidta z 1809r. pt. ,,Der kleine Krieg oder Dienstlehre für leichte Truppen” ilustruje niezwykłe pomysły jakie zrodziły się wówczas w armii Westfalii. Jednym z najprostszych, służących ochronie żołnierza przed kulami było wielokrotne złożenie koca lub płaszcza i umieszczenie go na piersi, pod lederwaerkami. Rzeczywiście proste, lecz gdyby komukolwiek nie dane było zrozumieć istotę pomysłu, autor zamieścił stosowny rysunek (ilustr. 1).
Do XIXw. zdawałoby się, całkowicie zapomniana została taka broń ochronna jak stosowane przez rycerzy wczesnego średniowiecza skórzane pancerze (kaftany z utwardzanej byczej skóry). A jednak w 1813r. nad Elbą koło Pirny widziano walczących z 20. polską brygadą jazdy (13. pułk huzarów i 16. pułk ułanów) wpół dzikich Baszkirów, którzy ostrzeliwali polską jazdę chmurą strzał wypuszczanych z łuków. Już samo to stanowiło jak na te czasy, widok mocno anachroniczny. Jeszcze większą ciekawostkę stanowiło jednak to co nosili na sobie. Otóż pod kożuchami i twardymi wełnianymi sukmanami mieli na plecach dwie drewniane, podłużne płyty, złożone na krzyż, które skutecznie zabezpieczały ich od cięć broni białej. Warto dodać, że ich pobratymcy, Tatarzy robili sobie pancerze z zrogowaciałych kopyt końskich.
Okazuje się jednak, że takie drewniane opancerzenie to dopiero przyczynek do równie dziwnych pancerzy, stosowanych nawet przez całkiem cywilizowane armie. W latach 40. XIXw. polski podróżnik Teodor Tripplin zaobserwował w Hiszpanii, że kompania wyborcza jednego z pułków dragońskich używa hełmów z palonej skóry z grubą włosianą gąsiennicą, a przy tym czarno szmelcowanych żelaznych pancerzy na piersiach. Część pancerza chroniąca plecy wykonana była jednak z grubej, sztywnej skóry. Tripplina zapewniano, że taki skórzany kirys był na tyle odporny, że żadne pchnięcie cięcie pałasza nie mogło dojść do ciała. Poza tą elitarną kompanią pułku, pozostałe nosiły podobne pancerze, ale całe wykonane z jakiejś lekkiej masy sporządzonej z włókna konopii, a tak trwałej, że ani bagnet, ani kula karabinowa z odległości 30 kroków nie była w stanie go przeszyć. Receptę na tę wodoodporną masę przywiózł z Francji kpt. T. Kersausie, który zajmował się reorganizacją tego pułku.
W 1875r. miejscowe plemiona Indian zaczęły regularnie nękać graniczne prowincje Argentyny. Przeciw nim zorganizowana została ekspedycja w ramach tzw. Campana al Desirto. Walki były uciążliwe, a wojska rządowe ponosiły znaczne straty. Minister wojny Adolfo Alsina, który dał się już poznać z kilku wojskowych pomysłów racjonalizatorskich, rozkazał wówczas sporządzić dla żołnierzy pancerze z surowej skóry. Ich produkcją zajął się Arsenał w Buenos Aires. Wyglądem przypominały żelazne kirysy, ale przede wszystkim bardzo skutecznie chroniły żołnierzy przed włóczniami Indian.
Il. 2
Na ogół nieznanymi, ani z opisów ani z ikonografii, pozostają niezwykłe, bo tekturowe pancerze zastosowane przez wojska Unii podczas wojny secesyjnej w USA. Może dlatego, iż noszono je pod mundurami. Zabezpieczały żołnierzy nie tylko od broni białej, ale i od kul karabinowych, nawet z najbardziej ulepszonej broni. Wg ówczesnych doniesień prasowych, pancerze te mogły uratować tysiące żołnierskich istnień, umocnić wartość żołnierzy i ich potencjał. Testowali na sobie oficerowie i następnie, chętnie je nabywali. Były nie tylko lekkie, skuteczne, ale i tanie; kosztowały 7 dol. w wersji oficerskiej i 5 dol. – żołnierskiej. Ich sprzedaż prowadził p. Elliot w swoim składzie na Brodway nr 231 w Nowym Jorku, były też dostępne w sklepach dla wojskowych, w trzech podstawowych rozmiarach. Amerykanie z powodzeniem używali tych pancerzy już nieco wcześniej, bo podczas walk z Indianami, kiedy to skutecznie zatrzymywały strzały z łuków.
Il. 3
Il 4
To niezwykłe uzbrojenie z tektury miało swój polski wątek; w okresie wojny rosyjsko – tureckiej 1877r. dokładnie takie same pancerze wyrabiał warszawski rzemieślnik Jakub Pika. Codziennie z jego warsztatu znaczną ich ilość ekspediowano do armii rosyjskiej stojącej na linii bojowej w Turcji. Praktyka wykazała ich użyteczność, gdyż obstalunki na pancerze zwiększały się regularnie i w szybkim tempie. Do ich wytworzenia należało użyć szlachetne surowce włókniste - półmasę bawełnianą i masę celulozową (makulaturę), prasowane pod wysokim ciśnieniem po wcześniejszej kąpieli w roztworze chlorku cynkowego, podobnie jak to się robi przy produkcji preszpanu. Całość nasycano żywicami organicznymi. Była gładka i cechowała się dużą wytrzymałością mechaniczną.
XIX-wieczne tekturowe pancerze Amerykanów i Rosjan, aczkolwiek dziwne, miały swego chińskiego przodka z VIIIw. z okresu panowania dynastii Tang. Chińczycy od wieków chętnie używali kusz, a to oznaczało pojawienie się na polu bitwy skuteczniejszych pocisków lecących z szybkością 70km/h. Nie każdego stać było na kosztowną zbroję płytową. Wszyscy szukali niedrogiej i pewnej ochrony przed bełtami. Większość wojowników miała co najwyżej skórzane kaftany nabijane kawałkami metalu, lub też wojłokowe okrycia wypchane bawełną.
W 1621r. powstał chiński podręcznik wojskowy, a w nim rysunek i opis zbroi wykonanej z niezwykłego tworzywa – papieru. Miała wygląd długiego płaszcza. Miało je nosić wówczas ponad tysiąc chińskich żołnierzy. Małe łuski takiego pancerza wykonywano z wielokrotnie składanego p***a papieru nasączonego żywicą. Następnie każdą łuskę obrabiano nożykiem i rzemykiem doczepiano do kaftana. W ten sposób powstawała wielowarstwowa zbroja przypominająca długi płaszcz. Co ważne, była lekka i tania, a przede wszystkim chroniła przed bełtami, nawet z kusz. Z zapisków wiadomo, że wielokrotnie trafieni strzałami wojownicy w papierowych zbrojach wyglądali jak jeże. Jednak nie byli nawet ranieni i nadal walczyli.
Il. 5
Na przełomie XIX/XXww. używano kamizelek ochronnych westfalskiego krawca Henryka Dowe, produkowane w Berlinie w 1894r. nie zabezpieczały dostatecznie od kul. 5 lat starsze od nich pancerze Kazimierza Żeglenia (Zeglarza), polskiego zakonnika z kościoła św. Stanisława Chicago, to efekt 15 lat eksperymentów z zastosowaniem włosia i wiórów. W kolejnych modele zakonnik próbował użyć pajęczynę i jedwab. W poszukiwaniu najodpowiedniejszego jego gatunku wyjeżdżał do Berlina. Pokaz jego pomysłu elastycznej kamizelki kuloodpornej odbył się w Chicago. Sam Żegleń ubrał ją, a kościelny oddał do niego strzał; kamizelka wytrzymała tę próbę. Niestety, nie zdała egzaminu w Sarajewie w 1914r. gdy ubrany w nią arcyksiąże Ferdynand zginął od kuli zamachowca. W tym czasie kamizelka taka była niezwykle kosztowna; po obecnym kursie jej koszt wynoisł 15 tyś. dol. Polski duchowny przystąpił do jej opracowania będąc poruszony ogromną ilością zabójstw dokonywanych przez ówczesny świat przestępczy. Jego intencją było wyposażyć w nie policjantów. Jednak koszt zdecydował o tym, że mogli posiadać je tylko nieliczni, uprzywilejowani funkcjonariusze.
Opancerzenie indywidualne, elastyczne pojawiło się po raz pierwszy w szerszym użyciu oraz produkcji wojskowej i cywilnej, w pierwszych latach XXw. Autorem osobliwości jaką stał się jedwabny pancerz ochronny okazał się znany na przełomie XIX./XXww. wynalazca z Tarnowa Galicji Jan Szczepanik. Ten kolejny wynalazek przysporzył mu znacznej popularności i szeroko rozsławił jego nazwisko. W kamizelce jego pomysłu energia pocisku pochłaniana była przez kolejne warstwy jedwabiu, z którego uszyta była sama kamizelka. Szczepanik zastosował taki rodzaj tkaniny, który używano w tkaniu dywanów wypukłych. Wg jego pomysłu zaczęto produkować pancerze, kamizelki, kaftany i inne ochronne części garderoby. Pancerz Szczepanika skutecznie chronił przed ranieniem od kul karabinowych i ciosami broni białej. Tkane z jego materiału parawany z podkładem z cienkiej blachy stalowej odbijały nawet 8mm kule karabinu Mannlichera, które potrafiły przeszyć z odległości 100m 12 – milimetrową blachę. Wynalazca ten zyskał światową sławę, kiedy kareta wyłożona jego tkaniną kuloodporną uchroniła przed skutkami zamachu bombowego króla Hiszpanii Alfonsa XIII w 1902r. Król udekorował wynalazcę orderem Izabeli katolickiej. Również car Rosji Mikołaj II był żywo zainteresowany jego materiałem ochronnym. W Skierniewicach Szczepanik demonstrował swój wynalazek przed dworem i wojskowymi fachowcami. Jeździł w związku z tym do Petersburga. Car docenił jego dzieło, ale Szczepanik, kierując się względami patriotycznymi, orderu z jego rąk nie przyjął. Zadowolił się podarkiem w postaci złotego zegarka z wygrawerowaną koroną carską. Pomysł Jana Szczepanika został jednak szybko zapomniany wobec błyskawicznego rozwoju broni palnej oraz pojawienia się nowych rodzajów amunicji, przed którymi kamizelka ta nie mogła już chronić. Nie istniały bowiem wówczas tekstylne, włókiennicze czy też ceramiczne materiały balistyczne znane nam dzisiaj.
Po latach, a nawet wiekach niebytu, metalowe pancerze pojawiły się w Powstaniu Styczniowym 1863r. Jednym z pierwszych, który zdecydował sie na ich użycie był dowódca partii na Podlasiu Władysław Cichorski ps. Zameczek. Swych ułanów wyposażył w ukute stalowe napierśniki pokryte ceratą. Tych dziwnych ni to ułanów ni to kirasjerów zobaczył Roman Rogiński na własne oczy w karczmie przy drodze z Wysokiego do Siemiatycz, o 10 wiorst od tego ostatniego. Siedziało tam 50-ciu młodych ludzi ,,w jaskrawych mundurach ułańskich z blachami na piersiach”. Druga relacja pochodzi od innego uczestnika powstania Józefa Grabca, który w kilku słowach wspomniał na ten temat: ,,Zameczek wymyślał fantastyczne mundury, jazdę ubierał w pancerze”.
Skąd podobny, dość kontrowersyjny pomysł? Może inspirację czerpał Zameczek z korespondencji jaka przed wybuchem powstania napływała do konspiracyjnego Rządu Narodowego. Napływały doń najprzeróżniejsze projekty od osób, które w trosce o przyszłą armię powstańczą proponowały do realizacji zadziwiające niekiedy pomysły i wynalazki wojenne, niezwykłe typy broni i sprzętu wojskowego. Między nimi znalazł się również projekt pancerzy ochronnych autorstwa zamieszkałego we Francji emigranta Józefa Chamskiego. Ten były żołnierz 4. pułku piechoty liniowej, w imieniu Komitetu Polskiego w Paryżu w 1863r. mianowany został poborcą podatkowym w departamencie Ille et Vilaine. Trudnił się również poezją i publicystyką. Jego utwory jednak nie znajdowały wielu miłośników. Może dlatego skoncentrował się na projektowaniu dość zaskakujących pomysłów militarnych. Sądzić można, że przynajmniej jeden z nich mógł stać się obiektem zainteresowania nie tyle Rządu Narodowego, do którego był kierowany, co właśnie ze strony Cichorskiego-Zamczeka. Nie istnieje wprawdzie żadne źródło ikonograficzne przedstawiające pancerną jazdę tego dowódcy, lecz treść memoriału Chamskiego i sporządzony przez niego szkic projektu pancerza, nieodparcie kojarzy się z opisami ułańskich kirysów Zameczka.
Otóż Chamski dał się poznać jako wielki entuzjasta broni ochronnej, jak ją nazywał ,,odpornej”. Chciał więc by zaopatrzyć powstańców w kilka rodzajów pancerzy, począwszy od tych najprostszych. Proponował zastanowić się czy powstaniec nie ma u siebie w domu na podorędziu zwykłego narzędzia rolniczego, które zawsze potrzebne w obozie, może zarazem tworzyć wyborną broń odporną a dowcipnie użyte, w trójnasób stać się może korzystnym powstańcowi, służąc na obozowisku jako sprzęt, ochraniając go od piki, bagnetu, a czasem nawet i od kuli, a co najważniejsze ,,podnosząc umysł przekonaniem wewnętrznem i uznaniem gruntownem, że jest lepiej uzbrojonym od nieprzyjaciela”. Chamski koncentrował się w ten sposób na przymiotach pospolitej łopaty gospodarskiej, na Litwie zwanej rydlem, a w Koronie szpadlem. Łopatę taką proponował zaopatrzyć w dwa otwory szersze u dołu, węższe u góry, w które od spodu wkłada się dwa odpowiedniej wielkości trzpienie osadzone na dwóch ukutych z żelaza blaszkach podwieszonych do rzemiennego pasa. Pas ten otaczając szyję i zapinając się na plecach, służyć miał do podwieszania żelaza łopaty na piersiach żołnierza. Przycięte krótko stylisko opadało do brzucha i cienkim rzemykiem troczone było do ciała, tworząc dodatkową ochronę.
Tym sposobem- zapewniał Chamski- ,,zrobi z żołnierza kirasjera ... a siła moralna ożywi i podniesie przekonanie powstańców polskich, skoro ci się ujrzą uzbrojonymi pancernie, pewnym rodzajem narzędzia, które znajdą pod ręką w każdej chacie”. Takie pancerze wg autora pomysłu, mogły i powinny być w jeździe noszone na piersiach zawsze, ale w piechocie, która musi dźwigać na sobie wiele pakunków, łopaty zawadzałyby w marszach i obozach, gdyby nieustannie znajdowały się pod brodami. Toteż poza walką proponował nosić je na tym samym rzemieniu u boku albo z tyłu, jak komu wygodnie.
Autor tego niezwykłego pomysłu nie ograniczył się jednak do zaadoptowania łopaty na kirys. Wskazywał również na możliwość ukucia po prostu ,,przyzwoicie” grubych, stosownie wygiętych żelaznych blach i noszenia ich na piersiach jak pancerz. Wskazywał, że byłyby one nawet wygodniejsze, a może i tańsze. Na załączonym do tych objaśnień rysunku żołnierza przedstawił wizję takiego właśnie kutego pancerza. Podobnie jak łopata jest on troczony na pasie okalającym szyję i wyraźnie pokryty jest czarną ceratą.
Il 6
W sposób nieodparty nasuwa to na myśl podobnie wykonane pancerze jazdy Zameczka. Czy wziął on do serca sugestywne wywody Chamskiego o zaletach pancerzy i łatwości ich ukucia? Bardzo to możliwe. Gazeta ,,Nadwiślanin” donosiła, że na stacji kolejowej Łapy nad granicą litewską ,,w tamtejszej fabryce machin, opanowanej przez powstańców i obwarowanej przez nich, kują broń.” Dodać należy, że to nie kto inny jak właśnie Zameczek zajął tę stację, a posiadając wśród swych ludzi rzemieślników z warsztatów kolejowych miał przecież wszelkie możliwości kucia tam nie tylko broni lecz i swych pancerzy.
Il. 7
Jacek Jaworski, lipiec 2021
Warsaw
02-272
Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Stowarzyszenie Klub Miłośników Dawnych Militariów Polskich umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.
Wyślij wiadomość do Stowarzyszenie Klub Miłośników Dawnych Militariów Polskich:
Muzeum Rzemiosł Artystycznych i Precyzyjnych
Ulica PiekarskaMuzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie
Ulica FretaStowarzyszenie Pamięci Powstania Warszawskieg
Ulica DługaMuzeum Historii Żydów Polskich POLIN
Anielewicza