23/05/2025
Jak wyglądało głosowanie w okupowanej Polsce 22 października 1939 roku?
Głosowanie odbywało się pod stałym nadzorem tysięcy miejscowych członków partii komunistycznej, zaufanych ludzi przysłanych ze Związku Sowieckiego oraz funkcjonariuszy bezpieki. W drodze powszechnego głosowania miał został wyłoniony skład zgromadzeń ludowych: ukraińskiego i białoruskiego. Już sam sposób w jaki zostali dobrani kandydaci przeczył zdrowemu rozsądkowi i wszelkim formom stosowanym w demokratycznych krajach. Na jeden okręg przypadał jeden z delegatów, wskazany przez komunistów. Nie biorąc pod uwagę drobnych wyjątków, można więc było więc wybierać jednego delegata spośród jedynego kandydata.
Karta do głosowania zawierała tylko jedno nazwisko. Aby je skreślić należało odwiedzić do tego przeznaczoną kabinę. Głosujący przemieszczał się w jej kierunku po otrzymaniu karty pod bacznym okiem partyjnych aktywistów uważnie pilnujących, aby coś głupiego nie strzeliło mu do głowy. I aby nie popsuł nastroju, na przykład wypisując obraźliwe komentarze o władzy radzieckiej.
Tego dnia przebieg wyborów zakłóciły też pewne „akty kontrrewolucyjne”, będące skutkiem bądź to patriotycznej postawy licznych Polaków, bądź niechęci ukraińskich nacjonalistów czy wreszcie „wrogiej pracy” Kościoła Katolickiego lub Cerkwi Prawosławnej.
Po zakończeniu głosowania Sowieci dumnie ogłosili, że frekwencja w wyborach była ogromna. Według oficjalnych danych na tzw. Zachodniej Ukrainie miała ona wynieść 92,83%. Na tzw. Zachodniej Białorusi miała być jeszcze większa – aż 96,7%!
Zwycięstwo kandydatów forsowanych przez Moskwę, według bolszewickiej propagandy było oczywiście miażdżące – dostali oni bowiem ponad 90% głosów.